niedziela, 8 marca 2015

Ja jako potomek mieszkańców Xorax

                                W pewien pochmurny, deszczowy dzień wybrałam się do biblioteki po lekturę szkolną. Przemierzając wąskie przejście pomiędzy regałami podziwiałam  półki zapełnione
różnymi książkami, aż w końcu jest! Znalazłam właściwą i od razu pobiegłam do stolika i z zaciekawieniem zaczęłam ją przeglądać kartka po kartce. Na jednej ze stron było starannie narysowane piękne drzewo genealogiczne , u samej góry w jego koronie zobaczyłam siebie i moją rodzinę. Spoglądając niżej zdziwiłam się jeszcze bardziej ,albowiem na samym dole ujrzałam dziwne stworzenie z dużymi oczami i skórze w kolorze tęczy. Z przerażenia rzuciłam książką o ziemię a ona wydała z siebie zadziwiającą melodię w tym czasie błyskawicznie zaczęłam się obracać wokół własnej osi. Nagle zapadła cisza  a ja stałam z otwartymi ustami trzymając książkę w dłoni. Nie zastanawiając się długo zapakowałam książkę do torby i wybiegłam z biblioteki, ale gdy tylko zamknęłam drzwi budynku zamiast ulicy, samochodów i starych kamienic moim oczom ukazał się całkiem inny świat. Niebo zmieniało się raz w żółte raz w czerwone i w tysiące innych barw takich, których nie znałam. Trawa sięgała kolan i była koloru niebieskiego a napotkane jeziora były pachnące i nieokreślonej barwy. Kiedy chciałam przemyć twarz w wodzie jednego z nich odbicie ukazało straszliwą prawdę. Moje poprzednie oblicze zmieniło się w potwora, skóra przebarwiła się na jasny odcień zieleni ,fioletowe włosy przypominały tysiące sterczących sprężynek, byłam dwukrotnie wyższa a na plecach wystawały nieporęczne skrzydła. Wszystko wokół mnie wydawało się być niewiarygodne. Bardzo się bałam tego nowego świata, ale pełna niepewności postanowiłam lepiej go poznać i przełamać swój strach. Powoli szłam na przód powtarzając w głowie, że nic się nie dzieje. Po chwili zobaczyłam wiele zwierząt, które wydawały się być przyjazne i niegroźne. I tak rzeczywiście się stało nawet zaprzyjaźniłam się z kilkoma. Poszłam na morską wycieczkę z Wodolodnią. Kwiatkozy pozwoliły mi zrobić bukiet z ich futra. Cukrownik zaprosił mnie do swojej cukierni. A Rybo-Ptak zaoferował lekcje latania. Gdy wybrałam się do Księżycowego Miasteczka mieszkańcy Xoraxu też przyjęli mnie gościnnie i podarowali czarodziejskie pióro Gugiego dzięki, któremu będę mogła w przyszłości jeszcze raz ich odwiedzić. Zbliżał się wieczór, zaczęło się ściemniać i mimo tych pięknych krajobrazów zaczęłam tęsknić za codziennością, moim pokojem i dawnym wcieleniem. Pożegnałam się z nowymi przyjaciółmi i podziękowałam za gościnność. Chwilę zastanawiałam się jak wrócić z powrotem do domu więc udałam się do swojego pałacu myśli, w którym znalazłam jedyne możliwe rozwiązanie. Wyjęłam z torby książkę wypożyczoną w bibliotece, rzuciłam nią o ziemię i usłyszałam znajomą melodię. W tym samym czasie zaczęłam obracać się wokół własnej osi i już po chwili znalazłam się w swoim własnym, bezpiecznym pokoju.
Teraz już wiem, że gdzieś w mojej głowie w połowie jestem zielonym stworkiem z Xsoraxu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz